Czego szukasz?
Liczba ofert: 4
Oczywiście, chcąc nie chcąc, zawsze w moim domu było znacznie więcej zdjęć niż w przeciętnym domu. Nie jestem w stanie zliczyć albumów ze zdjęciami z dzieciństwa. Sama ilość aparatów, filmów analogowych… to były rzeczy, których dzieci raczej nie dotykały, bo mogły coś zepsuć, zaświetlić film. W przeciwieństwie do rówieśników wiedziałem jak prawidłowo założyć film do aparatu analogowego, co się potem z nim dzieje, jak jest wywoływany. Za dzieciaka czasami tata zabierał mnie do zakładu i widziałem więcej niż tylko finalne odbitki, które dostawali klienci.
Zarówno studio jak i plener dają nam różne, inne możliwości. Jeżeli chodzi o Pary Młode to obecnie częściej wybierają plener. Sesje ślubne w studiu wciąż zbyt mocno kojarzą nam się z sesjami z lat 90., gdzie dominowały malowane tła, "scenki". Jednak wydaje mi się, że studio w fotografii ślubnej jeszcze wróci, w innym wydaniu, ale wróci. Wielu fotografów mocno lansuje plener, ponieważ nie posiadają oni własnego studio. Kiedyś fotografem była tylko osoba z własnym studio, dziś często są to ludzie, które fotografują "dorywczo". Nie umniejsza to jednak ich umiejętnościom.
Na wzruszenia podczas reportażu ślubnego niestety nie ma czasu. Na ślubie dzieje się tak dużo, że fotograf, zwłaszcza podczas ceremonii, ma za dużo momentów, które mogłyby mu "uciec". Trzeba pamiętać o tym, że fotograf jest w pracy i moją pracą jest uwiecznić wzruszenie Pary Młodej, rodziców, gości. Nie jest jednak tak, że wyłączam emocje, ale chyba jednak analizuję to już wszystko po ślubie, kiedy obrabiam zdjęcia.
To chyba nie jest tak, że któreś są mi bliższe. Po prostu czasami dane zdjęcie lepiej wygląda w kolorze, a czasami w czarno-bieli. Gdybym miał określić, które są mi bliższe, to chyba jednak czarno-białe, wtedy odbiorca może bardziej skupić się na emocjach niż na kolorach. Kolory potrafią rozproszyć odbiorcę.
Nie będę tu oryginalny - chyba jak każdego fotografa, moim marzeniem jest zrobić takie zdjęcie, które każdy zna, nawet jeżeli nie wiedzą kto jest autorem. Takie, które przewinie się przez wiele magazynów, portali itp. Tyle, jeżeli chodzi o moją własną fotografię. Jeżeli chodzi o mój zakład fotograficzny - to aby przeżyć 100 lat mojej firmy. Dziadek założył zakład w 1951 roku, więc już bliżej niż dalej.
Chyba to, że każde zlecenie jest inne. Nie ma znaczenia czy to sesja zdjęciowa, reportaż ślubny czy fotografia komercyjna. Są inne osoby, inne twarze, inne emocje. Nie ma możliwości, żeby do każdego zlecenia podejść tak samo. I to jest piękne, nie można wpaść w schematy.