Czego szukasz?
Liczba ofert: 17
Niektórzy czują się najlepiej tam, gdzie jest ich dom, uwielbiają swoje miasto, zaprzyjaźnioną piekarnię i sąsiadkę machającą do nich z drugiej strony ulicy. Inni potrzebują wyłącznie plecaka. Jestem zdecydowanie tym drugim typem człowieka. Gdziekolwiek nie zostanę zaproszona zachwycam się odkrywając nowe miejsca i podążam nawet na drugi koniec świata - obojętnie, czy jest to w danej chwili Wolbrom, Sopot, czy Bali. Była już Albania, Islandia, Anglia, Szwecja, Hiszpania, Włochy, Majorka, Malezja, Singapur, Bali, Chorwacja, Islandia, Grecja, Polska oczywiście, a tyle jeszcze fantastycznych miejsc czeka. Moim miejscem na Ziemi w chwili obecnej jest Islandia. Niekoniecznie najłatwiejsza destynacja ślubna, ale na pewno zapadająca w pamięć i zaskakująca na każdym kroku. Sztorm podczas ceremonii, sesja plenerowa w trakcie zamieci, mgła otulająca szczelnie, wiatr rozrzucający misternie ułożone włosy, słońce kradnące show młodym, gdy pojawia się na kilka minut przy akompaniamencie świstu wiatru… Nie uważam, że największym ryzykiem jest spędzenie życia nie robiąc tego, co się kocha, wierzę głęboko, że takim samym ryzykiem jest spędzenie życia bez tej osoby, z którą powinniśmy i tam, gdzie chcielibyśmy być.
Osobiście uwielbiam całe zamieszanie, które pojawia się rano. Panna Młoda biegnie z filiżanką kawy w szlafroku, Pan Młody bierze prysznic, a ja czołgam się po podłodze między nogami znajomych i rodziny. I naprawdę nie warto się przejmować, że zdjęcia nie będą katalogowe. Będą Wasze, prawdziwe, pokazujące znaczny fragment dnia, oddające nastroje.
Steve Maraboli [„Life, the Truth and Being Free”] napisał: „Jak twoje życie byłoby inne, gdybyś przestał przyjmować negatywne założenia dotyczące ludzi, z którymi się spotykasz? Niech dziś będzie jedynym dniem… Szukaj dobra u wszystkich, których spotykasz i szanuj ich podróż”. Kocham ludzi i historie kryjące się za każdą twarzą.
Za ludzi. Za podróże. Za światła miasta i bezdroża. Nigdy nie pracowałam z nikim, do kogo nie czułam sympatii, z kim nie chcę pozostać w kontakcie, z kimś kto nie byłby niesamowitą osobą! Nigdy nie przyszłam na ślub wyłącznie do pracy.
Podczas reportażu staram się być naturalną częścią dnia, grupy, reagować na jej dynamikę i rezonować z otoczeniem. Nie jestem duchem, nie potrafię być niewidzialna. Jestem dosyć ekstrawertyczną osobą, energiczną i pozostaję w zgodzie z tym, kim jestem. Kiedyś Gosia, przecudowna osoba, napisała mi po ich ślubie, że nie byłam tylko fotografem, ale też nianią, stylistką, wsparciem, taksówkarzem i duszą towarzystwa, i ja się śmieję z tego po cichu, bo to faktycznie trochę tak z boku wygląda. Na ślubie Gosi i Bartka fotografowałam przysięgę z maluszkiem na rękach, dzieckiem świadkowej, które popłakiwało i wyciągnęło akurat do mnie ręce. Daleka jestem jednak od mówienia ludziom, co mają robić, gdzie stać… Jestem w wirze wydarzeń i płynę z nurtem. Lubię najbardziej, kiedy wszyscy są sobą. Na sesjach z drugiej strony bywam terrorystką.
Chciałabym potrafić pokazać uczucia pomiędzy ludźmi, ich relacje, dążę do tego małymi kroczkami i cieszę się każdym nowym zakrętem na mojej drodze.