Czego szukasz?
Liczba ofert: 13
Fotograf ślubny - dojeżdzam do: Bochnia
Terminy last minute!
Bardzo dziękuję, to bardzo miłe usłyszeć takie słowa o swoich pracach. Nie wiem jednak, czy będę umiał odpowiedzieć na to pytanie w satysfakcjonujący sposób. W trakcie pracy podczas tworzenia reportażu ślubnego zawsze mam gdzieś w głowie zapaloną lampkę pod tytułem „to wyjątkowy dzień”. Mam na myśli oczywiście Młodą Parę, dla której ten dzień, to co właśnie się dzieje, słowa, które padną z ich usta wypowiedziane przed ołtarzem przy tylu świadkach, to wszystko jest właśnie takie magiczne, wręcz nierealne. Dlatego podczas pracy skupiam się na tym, aby „złapać” w swoim obiektywie jak najwięcej tych wyjątkowych, magicznych chwili. Bo według mnie to gesty, uśmiechy, łzy… to one tworzą wyjątkowość tego najważniejszego dla Młodej Pary dnia. Dlatego też należało by raczej powiedzieć, że to nie zdjęcia są magiczne, ale chwile, które zostały na nich zamrożone w czasie.
Miejsce pleneru nie ma dla mnie tak wielkiego znaczenia. Jako początkujący fotograf miałem na oczach klapki pod tytułem „piękny pejzaż i Oni na środku wtuleni w siebie”. Sami powiedzcie czyż to nie jest złoty środek na sesję ślubną? Jednak z biegiem czasu, z kolejnymi parami jakie miałem możliwość poznać podczas mojej pracy, zacząłem inaczej patrzeć na kwestię pleneru. Obecnie uważam, że 90-95% pięknego pleneru to Młoda Para i to co jest między nimi. Dlatego skupiam się głównie na nich, na ich spojrzeniach, na chemii która buzuje między nimi. To jest dla mnie sedno całej sesji. Oczywiście bardzo fajnie kiedy niejako w bonusie mamy piękne góry, jeziora, czy też inne urocze miejsca w tle. Uważam jednak, że świetną sesję można również zrobić na łące pod lasem niedaleko domu. Najważniejsze to wyluzować i przy okazji dobrze się bawić, bo to co najpiękniej wychodzi na zdjęciach to naturalność. Aparat strasznie nie lubi stresu i pozery… ja również tego nie lubię.
Zawsze, na każdym reportażu powtarzam Młodej Parze do znudzenia, żeby wrzucili na luz. To jest Ich dzień! Nic bez nich się nie odbędzie. To cała reszta ma dostosować się właśnie do nich a nie na odwrót. Oni mają za zadanie dobrze się bawić i uśmiechać ile się da. Uśmiech to szczęście, uśmiech to radość, uśmiech to przepis na dobry materiał. Mam bzika na punkcie łapania uśmiechów w moich zdjęciach. Kiedy pojawia się uśmiech i luz, jestem spokojny o mój reportaż.
To bardzo trudne pytanie. Według mnie głównym zadaniem fotografii jest właśnie opowiadanie historii bez użycia słów. Zdjęcia zastępują słowa, a dobry reportaż tworzy całą historię, którą każda z oglądających go osób może odczytać na własny sposób. Dlatego nie wiem w jak mógłbym opowiedzieć o moich zdjęciach Parze, która ich nie widziała.
Nie wiem, czy będzie to dla mnie dobra promocja, bo pewnie sporo osób sądzi, że każdy fotograf to ktoś po studiach kierunkowych, szkole plastycznej itp. Moja historia miłości do fotografowania jest jednak dosyć krótka. Z wykształcenia jestem ekonomem, zawodowo większość swojego życia spędziłem sprzedając samochody co w pewnym sensie było związane z moją pasją do motoryzacji. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło by robić zdjęcia. Mało tego do 2010 roku nie miałem nawet własnego aparatu fotograficznego. No właśnie, wszystko zmieniło się w 2010r a właściwie to w 2009 kiedy to ożeniłem się !!! Nie mówię o tym bez powodu, ponieważ to właśnie moja ukochana żonka jest głównym sprawcą tego, co obecnie robię. Wiedziała, że mój znajomy od jakiegoś czasu ma lustrzankę i zdarzało się, że razem z nim znikałem na kilka godzin aby pobawić się w fotografa. Oczywiście to była wielka sztuka pt. Motylek, kwiatek, tory kolejowe o zachodzie słońca…. Moja ukochana żonka chyba zobaczyła jakiś błysk w moim oku, czuła że zaczynam się tym cieszyć jak małe dziecko i z okazji naszej pierwszej rocznicy ślubu kupiła mi moją pierwszą lustrzankę !!! No i przepadłem z kretesem. To było jak jakaś choroba. Zacząłem wertować rozmaite fora, uczyć się podstaw fotografii, robiłem zdjęcia rodzinie, znajomym. Pierwszy ślub który fotografowałem to ślub mojej siostry, następnie kuzynki, pierwsze zlecenie od znajomych z byłej pracy… Po 3-4 ślubach już wiedziałem, że kwiatki i motylki jednak mnie nie kręcą. Fotografowanie ludzi, łapanie ulotnych chwil to było to co najbardziej czułem i chciałem robić. Śluby? Hmmm…. Czy jest lepsza okazja na chwytanie ulotnych chwil? Rzuciłem więc pracę i poświęciłem się w 100% fotografii. Uwielbiam to robić !!!