Czego szukasz?
Liczba ofert: 17
Uwielbiam właśnie te momenty, bo to one sprawiają, że każdy ślub jest wyjątkowy na swój własny sposób. Złapanie ich bywa trudne, bo czasami wystarczy sekunda żeby coś utrwalić w kadrze, coś naprawdę wyjątkowego, a czasami w drugą stronę, wystarczy chwila spóźnienia i tracimy okazję. Sposobów jest wiele, może to banalne, ale jednym z nich jest tak zwane posiadanie oczu na około głowy. Nigdy nie wypuszczam aparatu z rąk i bacznie obserwuję otoczenie, nie tylko Parę Młodą, którą zawsze staram się mieć w zasięgu wzroku, ale i gości. Dzięki temu szansa na uchwycenie wyjątkowego momentu jest większa. Staram się jednak w tym wszystkim być w miarę niezauważana, nie narzucam się. Chcę by Państwo Młodzi i goście czuli się swobodnie i właśnie wtedy gdy zapomną o mojej obecności, mogę uwiecznić te wyjątkowe momenty.
Mój sposób pracy jest zmienny, ponieważ zawsze dostosowuję się do ludzi, którzy mnie otaczają. Niektórzy goście lepiej poczują się przy śmieszce, która zrobi do nich głupią minę, zagada czy roześmieje się razem z innymi, gdy oni się wygłupiają na zabawie weselnej, inni bawią się lepiej kiedy nie mają mnie w polu widzenia. Zależy mi przede wszystkim na tym by Para Młoda jak i goście czuli się w mojej obecności komfortowo. Jestem przecież po to by uwiecznić to co najlepsze w tym dniu, a nie żeby komuś przeszkadzać. Często staram się być niewidzialna. Pozwala mi to na uchwycenie szczerych, nieskrępowanych emocji. Oczywiście nie oznacza to, że nie aranżuję niektórych ujęć, chociażby w czasie przygotowań. Dodatkowo jeszcze przed dniem ślubu dużo rozmawiam z Parą Młodą, dowiaduję się jakie mają oczekiwania wobec mnie, co nie tylko ułatwia pracę, ale pozwala sprostać ich oczekiwaniom.
Rzeczywiście to, że zakończyło się wesele nie oznacza dla mnie końca pracy. Po przyjęciu mam jeszcze zazwyczaj przyjemność spotykać się z Młodymi na plenerze, taka sesja trwa zazwyczaj od 2-3 godzin. Miejsce zdjęć proponuję już wcześniej, opisuję je i dowiaduję się, czy danej parze mój pomysł odpowiada, czy też szukamy czegoś innego. O ile na ślubie łapiemy chwilę, tak plener to zupełnie inna bajka. Tutaj to ja mogę zaszaleć. Gra emocji, światła, piękne miejsca, ale i wyłapywanie tych drobnych gestów i czułości, którą okazują sobie Nowożeńcy. Utrwalenie tego wszystkiego to czysta przyjemność. Uwielbiam plenery i staram się, by były prawdziwie magiczne, a zdjęcia ponadczasowe. Jednak kiedy już zamykam się w studiu jest to czas prawdziwych wyzwań. Obróbka zdjęć, każde ma oddać klimat tego najważniejszego dnia, pokazać uczucie, a jednocześnie za 20-30 lat nie stracić na aktualności. Tworząc kadry, karty fotoksiążek, czy wklejając zdjęcia do albumu zawsze myślę, czy to by mnie zadowoliło. Czy wszystko wygląda na tyle dobrze, że sprostałoby moim wymaganiom jako klientowi. W szykowaniu materiałów do odbioru najprzyjemniejsze są dla mnie jednak... spacery. Potrafię przejść sporo kilometrów tylko po to, by na przykład z jakiegoś krzaczka zerwać gałązkę z owocem róży. Pamiątki ślubne przekazuję klientom w drewnianych, rączynie robionych pudełkach. Każdy z indywidualnym grawerem, bardzo dużo frajdy sprawia mi dekorowanie wnętrza pudełek. Zawsze staram się, by nawiązywało ono do stylu ślubu, jego motywu czy miejsca, w którym odbył się plener.
Szczerze ciężko jest się ograniczyć do jednego. Przede wszystkim, pomijając klimat i styl ślubu uwielbiam wyluzowanych Państwa Młodych, ich uśmiechy sprawiają że moja praca jest po prostu fajna i przyjemna. Uwielbiam śluby plenerowe i bardzo się cieszę że stają się coraz popularniejsze w naszym kraju. Tak więc jeśli miałabym opisać wymarzony ślub do fotografowania to ceremonia ślubu na pewno odbyłaby się w plenerze. Trudniejsza decyzja dotyczy stylu ślubu ponieważ uwielbiam uroczystości w klimacie rustykalnym, są według mnie po prostu przepiękne i pełne uroku i z przyjemnością wykonałabym zdjęcia na jednym z nich. Z drugiej jednak strony uwielbiam też śluby dopracowane z jakimś tematem lub kolorem przewodnim. Wesele w białej pałacowej sali z kolorystycznym motywem przewodnim, który znalazłby się w dodatkach Państwa Młodych, kolor który pojawiłby się w subtelnych detalach na sali. Takie śluby także robią na mnie wrażenie i co bardzo mnie cieszy coraz więcej Par Młodych dokładnie planuje wygląd sali i dodatków w swoim wielkim dniu. I chyba właśnie na takim ślubie z przyjemnością robiłabym zdjęcia, niezależnie od tego czy byłby to ślub w pięknie udekorowanej, klimatycznej stodole czy w eleganckim pałacu lubię kiedy ślub jest zaplanowany, kiedy wygląd sali jest dopracowany. To właśnie wtedy fotografie nabierają wyjątkowego charakteru, bo mogę utrwalić nie tylko niesamowite uczucia, uśmiechniętych ludzi ale też wyjątkowe miejsce, w którego wygląd Młodzi włożyli całe swoje serce.
Najtrudniejsze jest utrwalenie niepowtarzalnych momentów. Szybkich, ulotnych chwil, które trwają czasami sekundę i mogą się już nie powtórzyć. Łza otarta przez Pannę Młodą lub którąś z mam, Pierwsze spojrzenie Młodego na przyszłą żonę. Jeśli przegapimy te cudowne chwile reportaż nie będzie pełny a nasze zadanie spełnione. W końcu towarzyszymy zakochanym po to by właśnie te chwile uchwycić. Czasami jest to ciężkie bo obserwując Młodych ktoś za naszymi plecami może robić coś co powinno zostać uwiecznione. Zdarza się, że niektórzy wstydzą się fotografa, więc kiedy najzabawniejszy wujek, na mój widok nagle staje się poważny rozpoczyna się prawdziwe polowanie.
Wszystko dzięki moim rodzicom. Już jako malutkie dziecko wyrywałam im na wakacjach aparat i robiłam cudnie artystyczne zdjęcia, zazwyczaj rodzicom na przykład na tle morza. Co z tego, że na zdjęciu mieli obcięte głowy skoro i tak byli zachwyceni. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że bardzo cieszyło ich fakt, że aparat wracał nienaruszony do ich rąk. Potem już jako nastolatka dostałam pierwszą cyfrówkę, mały aparacik potocznie nazywany małpką. Na szczęście z wiekiem, moje poczucie istotnych elementów na zdjęciu się poprawiło i kiedy przeniosłam się z fotografii przyrodniczej na robienie zdjęć pierwszym modelkom, którymi były moje koleżanki, to miały już one głowy. Co więcej wyglądało to całkiem fajnie a ja miałam z tego coraz więcej przyjemności. Skończyło się na tym że nie rozstawałam się z aparatem. Nosiłam go do szkoły, na spotkania, zapraszałam chętne modelki, wychodziłam na wielogodzinne spacery fotografować przyrodę czy bawiłam się latarką która służyła mi za pierwszą "lampę studyjną" gdy była awaria prądu. Aparat stał się przedłużeniem mojej ręki, więc kiedy skończyłam liceum i stanęłam przed pytaniem co dalej... odpowiedź nasuwała się sama. Fotografia. Nie myślałam jeszcze wtedy że stanie się to moim zawodem po prostu chciałam uczyć się czegoś co sprawiało mi przyjemność, dowiedzieć się o tym jak najwięcej. Kupiłam swoją pierwszą lustrzankę i ruszyłam do szkoły, odbyłam praktyki cały czas się rozwijałam, uczyłam i w pewnym momencie złapałam się na tym że nie chcę zajmować się niczym innym. I choć dalej lubię robić zdjęcia pająkom w ogrodzie, to praca z ludźmi i oczekiwanie na ten wyjątkowy kadr, na jeden szczery uśmiech czy na ten jedyny przebłysk słońca, który sprawi że zdjęcie stanie się tym niezapomnianym sprawia mi tak dużą przyjemność że skończyłam jako fotograf.